wtorek, 24 lutego 2009

Lekcje

Zaczął się normalny tryb studiów. Oto niektóre informacje z lekcji:

(Podłoga z koscioła w Madabie (Jordania), to mozaika przedstawiajaca plan Jerozolimy z czasów rzymskich. Według tego obrazka archeolodzy zaczęliu wykopaliska i znaleźli biegnącą przez środek miasta drogę z kolumnadą (mozna ją oglądać w Jerozolimie odkopaną) oraz, ze u wejścia do bramy Damasceńskiej (przy świątyni) była kolumna jednego z cezarów (nie pamiętam którego) jako Boga. To była owo biblijne zbeszczeszczenie świątyni i ochyda spustoszenia (jak opisuje przepowiednia Jezusa) NA PROSBĘ LEI I MOJEGO BRATA

Geografia historyczna Izraela: okazuje się, że roczna ilość opadów które spadają na Jerozolimę jest równa Londynowi. Tyle, że tutaj spada to wszystko wściekle w ciągu 5 tygodni z hakiem, a w Londynie siąpi drobniutko i marudnie przez cały Boży roczek. Właśnie doznaliśmy tutaj kilku dni wściekłych burz z piorunami, ulewami i gradobiciami, które trwały non-stop. Zrobiły nam się zaspy z gradu, i leżały te zaspy przez kilka godzin.
Jordan, który płynie dnem uskoku tektonicznego jest jednocześnie najgłębiej położoną rzeką na świecie – wpada do Morza Martwego. Symbolicznym jest to, ze Bóg nakazał swojemu Synowi chrzest – zanurzenie się w wodzie w najgłębszym na kuli ziemskiej punkcie na lądzie. To wyraz wzięcia na siebie głębi naszego upadku i pokorne uniżenie się Syna Człowieczego.

Takiego bądźcie względem siebie usposobienia, jakie było w Chrystusie Jezusie, który chociaż był w postaci Bożej, nie upierał się zachłannie przy tym, aby być równym Bogu, lecz wyparł się samego siebie, przyjął postać sługi i stał się podobny ludziom; a okazawszy się z postawy człowiekiem, uniżył samego siebie i był posłuszny aż do śmierci, i to do śmierci krzyżowej. Filpian 2, 5-8

Rozmowy przy stole nad zupą z soczewicy, taką za jaką Ezaw sprzedał Jakubowi prawa (i błogosławieństwo dla) najstarszego – pierworództwo. Imię Izrael pochodzi od zdania ‘zmagałeś się z Bogiem i ludźmi i przetrwałeś’. Ale owo przetrwanie nie polega na fakcie, że Jakub zwyciężył Boga – jak sugerują nasze tłumaczenia. Jakub walczył z aniołem, gdy był przerażony, że Ezaw, którego kiedyś wcześniej oszwabił poprzez ową soczewicę i jeszcze inną paskudną sztuczką teraz go zabije. Więc uchwycił się ‘anioła’ – Boga wołając: nie puszczę Cię, jeśli mnie nie pobłogosławisz/obronisz/pomożesz itp. Jakub zmagał się z Bogiem, bo w końcu zrozumiał że jest słaby i bez Boga nie przetrwa. Konsekwencje swoich podstępów – postępków mogły go kosztować życie. Ta skrucha i potrzeba Boga zjednała mu błogosławieństwo i zmianę imienia. Niestety w obecnym czasie chyba Izrael nie zdaje sobie sprawy, że jego nazwa znaczy – ‘słaby, który walczy o pomoc Boga’. W każdym razie nie widać tego po niektórych jego posunięciach.

Przy okazji: egzamin na poziom Beth zdałam z wynikiem 96% (najlepszym w klasie!). I teraz oczywiście wszyscy powiedzą, że panikowałam, zamiast – o kochana, tyrałaś ciężko i nie tylko dogoniłaś, ale i przegoniłaś resztę. Należą mi się pochwały i lody za dobre wyniki :-)

piątek, 20 lutego 2009

egzamin pisemny i kalendarz zydowski

Przespałam wolną sobotę (czyli nasz piątek). Wczoraj na szczęście odbyło się wczoraj.
8.30 na uniwersytecie, legitymacja studencka w ręce i maszeruję do sali 211 (kita 211) w instytucie międzynarodowym. Powtórka z matury: rozsadzają nas po całej sali i robią to trzy starsze, ponure i groźne kobiety, wyglądające na wysłanniczki zakładu karnego/kuratorium. Teczki pod ścianę! Proszę się rozsiąść! Dalej! (Tym, którzy często oskarżają mnie o dramatyzowanie mogę przedstawić świadków w postaci zrównoważonego i cichego Fina, oraz miłej Kanadyjki.) Nim zaczął się egzamin już zdołały nas zdominować, rozglądaliśmy się rozpaczliwie pytając siebie nawzajem gdzie podziały się owe miłe nauczycielki z naszych klas. Pierwsze dwie strony testu zawierały długie zaprzysiężenie, że jestem świadoma urzędowej wagi egzaminu i że przyrzekam nie kopiować, nie ściągać i nie oszukiwać w żadnej formie w trakcie egzaminu. Był to długi elaborat i musiałam podpisać dwa razy. A był to tylko egzamin końcowy poziomu Alef!!! Najpierw godzina wypracowania na jeden z trzech tematów, potem 15 minut przerwy i następne 3,5 godziny testu. Czy teraz już mi uwierzycie że ten zimowy Ulpan na HU jest morderczy?
(Dawn gra na szofarze!)
Wczoraj wieczór mieliśmy jeszcze wykład o 20.00. Przyszedł do nas śliczny koszerny Żyd, który przez ponad 20 lat był dyrektorem ds. specjalnych programów na HU. Wykład był na temat pokręconego kalendarza hebrajskiego. Otóż Żydzi jednocześnie trzymali się kalendarza księżycowego oraz słonecznego. Dzień zaczyna się o zmierzchu, nie o północy. Stąd miesiąc był równy cyklowi księżycowemu, 28-29 dni. Zapytał nas kiedy w miesiącu wypada pełnia – popatrzyliśmy na niego jak na idiotę, bo w Kanadzie, Finlandii, w Polsce itp. widać księżyc jak nie ma mgły i chmur. Ale tutaj panuje kultura nomadów, i księżyc na pustyni widać zawsze. Ale jednocześnie święta żydowskie są ściśle związane z porami roku czyli rokiem solarnym. My radzimy sobie z tym poprzez nierówne miesiące i rok przestępny, ale Żydzi dodawali cały jeden miesiąc 11 razy w ciągu 90 lat! Więc miesiąc Adar co kilka lat jest obchodzony 2 razy!
Zadajemy mu pytania na temat pierwszych rozdziałów Genesis i opisu stworzenia. A on patrzy na nas tym żydowskim okiem i mówi, „ja tylko widziałem szabat, bo mnie stworzono na 6 dzień i patrzyłem na górę Synaj ,bo tam byłem” i strzala kazanie na temat kroku wiary. Przemawia do nas jak cały naród żydowski naraz. „Wszelkie pytania kończą się gdy dochodzimy punktu wybrania. Bóg rozkazał – jesteś wybrany i jestem w kropce: szczęśliwy ale w sumie w kropce!” I tak się kończy dysputa teologiczna z tym mądrym, uroczym i dowcipnym Żydem, wygadanym jak wszystkie Icyki i Szmule świata. Jest to jeden z tych ludzi, do których Jezus mówił „niedaleki jesteś od Królestwa Niebieskiego”

Dziś przespaliśmy prawie cały dzien. Na szczęście dziś wieczór szabatowy, prawdziwa Wigilia co tydzień. Od niedzieli zaczynamy regularny program – dziennie po 3 różne zajęcia (łącznie po 6 godzin ale płodozmianem): hebrajski biblijny, geografia historyczna Izraela, hebrajski współczesny, analiza dyskursu hebrajskiego, poetyka hebrajska + dzień zwiedzania. Już nie mogę się doczekać!

wtorek, 17 lutego 2009

Z tarczą czy na tarczy?

Z tarczą! Ustny egzamin poszedł mi nadspodziewanie dobrze, aż się jedna z moich nauczycielek zdziwiła. Przebieg: najpierw dialog, który przedstawialiśmy wraz z Michaelem. (Michael ma w sobie geny norweskie, polskie, niemieckie, irlandzkie, żydowskie i arabskie – jemeńskie. Jest więc sam ze sobą w nieustannym konflikcie. Wraz ze mną i Świętą Wojenką tworzy w grupie (Alef poziom 7) frakcję oddzielną od reszty zblazowanej młodzieży amerykańskiej).

Dialog toczy się przez telefon. Ja jestem starszą zapominalską panią, a on pracuje w specjalnym biurze koło Ściany Płaczu (czyli pozostałej resztki świątyni), które to biuro odbiera faksy od Żydów z całego świata z prośbami modlitewnymi. To biuro naoprawdę istnieje. Raz na jakiś czas pracownik wybiega z biura i składa te faksy w małe karteczki, po czym wtyka w szczeliny Zachodniego Muru. (Tutaj właśnie ludzie się modlą, kiwają, płaczą i zostawiają karteczki z prośbami. ) Tak więc to biuro służy do korespondencji pisemnej z Panem Bogiem! (lub P-nem B-giem jak chcą Żydzi) Jak rozumiem usługa jest za friko. Tylko nie wiem czy numer faksu to 777 777. Dialog był zabawny i nieco surrealistyczny. Nauczycielki się ubawiły. Następna część egzaminu też mi się udała, bo opowiadałam o zwojach z Qumran znad Morza Martwego.

A propos Morza Martwego – które tu nazywa się Morzem Słonym. Jest to najniższe miejsce na lądzie na kuli ziemskiej. Dolina, która płynie Jordan to uskok tektoniczny i ciągnie się po Morze Czerwone. Do Morza Martwego wpada Jordan, ale z niego nie wypływa, tak więc zasolenie tam jest tak wysokie, ze nie można się w tym morzu zanurzyć.
Dzisiaj było bardzo przejrzyście więc z uniwersytetu widać było nie tylko Pustkowia Judzkie, ale także błękitną wodę Morza Martwego, dolinę Jordanu i Góry Jordanii. Popatrzcie.
Tam na lewo Jan Chrzciciel głosił kazania i chrzcił ludzi w wodach Jordanu.
W owym czasie wystąpił Jan Chrzciciel i głosił na Pustyni Judzkiej te słowa: Nawróćcie się, bo bliskie jest królestwo niebieskie. Do niego to odnosi się słowo proroka Izajasza, gdy mówi: Głos wołającego na pustyni: Przygotujcie drogę Panu, Dla Niego prostujcie ścieżki

(…)Wówczas ciągnęły do niego Jerozolima oraz cała Judea i cała okolica nad Jordanem. Przyjmowano od niego chrzest w rzece Jordan, wyznając przy tym swe grzechy.
No nic dziwnego, bo to blisko Jerozolimy – widać z góry miejsce.
Oto pustynia (pustkowie) judzkie i dolina Jordanu
Wtedy przyszedł Jezus z Galilei nad Jordan do Jana, żeby przyjąć chrzest od niego. (…)
Wtedy Duch wyprowadził Jezusa na pustynię, aby był kuszony przez diabła.
Dlaczego? Ta pustynia jest po prostu zaraz za Jordanem, gdzie Jan chrzcił. Jezus nie wrócił do Galilei, tylko pozostał w okolicy, modlił się i myślał, przygotował się do służby. Stamtąd widział jak na dłoni Jerozolimę i Golgotę, na której miał umrzeć.
Wtedy wziął Go diabeł do Miasta Świętego, postawił na narożniku świątyni i rzekł Mu: Jeśli jesteś Synem Bożym, rzuć się w dół,
Jeszcze wtedy góra Syjon była ukoronowana świątynią – dumą Izraelitów, centrum ich świata i jedynym miejscem an ziemi, gdzie Bóg przebywał.
Jeszcze raz wziął Go diabeł na bardzo wysoką górę, pokazał Mu wszystkie królestwa świata oraz ich przepych i rzekł do Niego: Dam Ci to wszystko, jeśli upadniesz i oddasz mi pokłon. (Ew. Mateusza 3-4)
Jest tu wokół wiele wysokich gór, z których naprawdę widać królestwa świata.

czwartek, 12 lutego 2009

tydzien przed egzaminem koncowym

(to Sue w klasie przed lekcją.Nie cierpi zdjęć więc tylko ukradkiem mogę ja fotografować)

Zbliża się egzamin końcowy: ustny w poniedziałek i pisemny we czwartek. Obłęd w oczach, robimy po 30 stron książki dziennie, słówka, gramatyka, pisanie, słówka, słówka…
Już nie ma czasu robić wszystkich zadań domowych, usypiam przy stole… Z innymi w domu spotykamy się wyłącznie na przerwach na uniwersytecie i w kuchni po kawę.
Wynik decyduje czy przejdę na wyższy poziom na lekcjach w ciągu semestru. Oczywiście że jakoś zdam, więc odpowiadam moim szanownym komentatorom, że to nie panika tylko opis prania mózgu, jakie dostajemy w Ulpanie.

( a to odpoczywający w słońcu mniejszy blizniak)


Gdy rozmawiamy po angielsku w usta włażą nam słówka hebrajskie, a te normalne ludzkie (czyt. anglosaskie) nie dają się odnaleźć wypchnięte gwałtownością wtłaczanej wiedzy. W jednej z grup, w której są nasi lektorka na teście chciała urozmaicić tekst i wstawiła imiona uczniów w hebrajskiej pisowni, a ci … własnych nie rozpoznali! I jak tu zrobić bezokolicznik od czegoś co potem okazało się być własnym imieniem czyli np. Muhtar (mem, het, tet, resz)?


(no własnie - lemihtor?!)


wtorek, 10 lutego 2009

Nie nadążam

Kuje i kuje, stuku puku...5 bitych godzin hebrajskiego dziennie, a potem zadanie domowe: znów po parę gdzien. Spimy, jemy i sie uczymy i tak w kółko. Egzamin w przyszłym tygodniu. Nie wiem jak wyglada Gethsemane, ani ściana płaczu... chlip chlip... buuuu... Wybaczcie moje nieodpowiedzialnie nieodpowiadanie!


Na zdjeciu jest mój nowy afrykański brat i ja, nieszczęsna ofiara Ulpanu ( ale na ostatnim teście 98%)

środa, 4 lutego 2009

No ale jak wygląda twój pokój?

Po wielokrotnych zapytaniach o mój pokój odpowiadam: pokój jak pokój – dwa łóżka, dwa biurka, szafa, łazienka. I mały zakątek do cichych studiów. Natomiast o wiele ciekawszy jest cały dom, a szczególnie jego mieszkańcy. Jest nas 6 w grupie, w tym dwie jednostki żeńskie i reszta męska. Jest tu 2 jednostki europejskie (Polska i Finlandia), 2 jednostki azjatyckie (Tajwan i jedna z byłych radzieckich republik ) i dwie jednostki afrykańskie (Nigeria i Togo). Zadziwiające jest to jak szybko i łatwo zgraliśmy się i jak lubimy ze sobą przebywać. Nasz ulubiony psalm to:
O, jak dobrze i miło, gdy bracia w zgodzie mieszkają! (…)
Jest to jak rosa Hermonu, która spada na góry Syjonu.
Tam bowiem Pan zsyła błogosławieństwo, Życie na wieki wieczne.
(Ks. Psalmów 133:1.3, BW)
Nasi dyrektorzy Miriam i Halvor twierdzą że jesteśmy niezwykłą grupa pod wieloma względami, ale także jak szybko staliśmy się rodziną. Poprosili nawet, żebyśmy zapisywali nasze dowcipy i powiedzonka, bo tylko słyszą jak śmiejemy się od rana do wieczora. Tak, zdarzają się nieporozumienia i łzy – ale są też rozwiązywanie bardzo szybko.

Moja współmieszkanka Sue urodziła się na Tajwanie, potem wyjechała do Argentyny a następnie do Kanady. Jest więc w niej 3 kontynenty, jest niby cicha, ale ma spryt do majsterkowania, potrafi posługiwać się wytrychem i szczotkuje zęby na niezwykła ilość sposobów. Odkrywa w sobie z naszą pomocą zdolności przywódcze.
Fin Mika gra na fortepianie, komponuje i pięknie śpiewa. Jest farmaceuta z wykształcenia, wiec jest nasza przenośna apteka i lekarzem. On wozi nas rano na uczelnię i użera się z kierowcami, oraz ochroną, która codzień sprawdza nas przed wkroczeniem na teran uczelni.
Tu w bibliotece przygotowujemy się do zajęć

Iszaku, mój ulubiony Nigeryjczyk jest wysoki i ciemny, i tworzy parę bliźniaków z niskim Charlesem z Togo.
Iszaku (czyli Izaak) uwielbia się śmiać i opowiada nam afrykańskie historie przy każdym posiłku. Opowiada w typowej afrykańskiej narracji, czasem podając morał, a czasem pytając o niego każdego z nas. Zna tych historii i przypowieści setki.
Charles jest drobny i cichy. Jest dyrektorem seminarium w Togo i wykłada hebrajski biblijny. Porozumiewa się z Iszaku różnymi tonami głosu, spojrzeniami i uśmiechami, nie chce nam tłumaczyć, co sobie mówią tymi znakami. Np. takie „oj bracie…” może mieć wiele znaczeń. Tworzą razem frakcję afrykańską i przeżywają wspólnie szok kulturowy.


M. z pokolenia Dżingis Chana lub z zaginionego pokolenia Menassesa (jednego z 12 plemion Izraela) również kocha dowcipy. Nazywamy go Aba, czyli ojciec bo jest najstarszy. Kocha tańczyć, również tańce ludowe z ze swojego kraju.

Oprócz naszej grupy w domu jest dwie kobiety które o nas dbają: Finka i Angielka. Rozpieszczają nas i kupują i gotują o co tylko prosimy. Dawn – angielska emerytka jest zaskakujaca. Wygląda jak przeciętna starsza pani, ale modli się z tałesem - szalem modlitewnym na głowie (jak Żydzi), dmie w szofar (długi kręcony róg), targuje się na szuku (targu) jak tutejsza. Poza tym jest dobra jak mama. Finka Ester jest wolontariuszką, która mówi 5 językami i lubi piec ciasteczka i chałki.

niedziela, 1 lutego 2009

Niedziela

Nikogo na Skypie, nikt nie pisze, a przecież już szabat się skończył i wszyscy powinni wrócić do pracy! Szybko człowiek nabywa nowych przyzwyczajeń. Piątek wieczór wspólna kolacja szabasowa, sobota kościół i trochę wypoczynku, niedziela do szkoły.

Wynik czwartkowego testu – 94 %!!! Był to test, przed którym zeszłam na dół wieczorem do Halwora, dyrektora ośrodka i spytałam zrozpaczona: Czy ja jestem taka głupia? A on spojrzał na moją umęczona twarz, zaśmiał się i powiedział: Też sobie zadawałem to pytanie przez rok. Ulpan uniwersytecki przy HU to kiler. I że mam się nie przejmować.
Dzisiaj pierwszy mini - wykład po hebrajsku, nawet nietrudny. Jednakże hebrajski to i tak świat do góry nogami. Np.: cyfry lecą w jedną stronę a tekst w drugą. Czyli 23 to dalej 23 a nie 32. Także emotikony biegną w stronę standardową więc :-) a nie (-:
Zaczęłam się powoli kumplować z Dżihad, która okazała się fajną dziewczyną. Tylko jak ją w skrócie nazywać? Dżi? Może Hadzia? Albo Wojenka? Ostatnio do klasy dołączył jeszcze jeden cudak: John John. Dziecko jąkałów?

Za to pogoda od wczoraj gwałtowna. Od ósmej wieczór notowaliśmy po kolei: deszcz, pioruny, gradobicie, potem przed południem słońce jednocześnie z prószącym śniegiem i tęcza przez całe niebo nad pustynią.

Na kampusie nieopodal naszego budynku jest ogród botaniczny, nieco niemrawy zimą. Ale w samym jego środku, jakby nigdy nic i niepilnowane zieją otwarte komory grobowe z okresu drugiej świątyni czyli po naszemu I wiek po Chr. Pięknie podświetlone, z ossuariami, wszystko na wielkich tablicach wytłumaczone i wyrysowane. Pięć otwartych jaskiń.
Podobno ma byc więcej zdjęć? Dobrze. Fiołki alpejskie rosną w szczelinach skał!