sobota, 24 stycznia 2009

"Zeslij deszcz, o Panie spuść swój deszcz..."

Uwielbiam to słońce tutaj, dzieki któremu wstaję codzień o 6 rano i nie kwękam. Ale faktycznie to jest klęska dla tej ziemi. Jesteśmy tu na skraju Pustyni Judzkiej, rozciąga się ona od drugiej strony Jerozolimy i blisko jest do Morza Martwego. Tamto zdjęcie z widokiem na światynię robiłam z uniwersytetu, a oto widok na przeciwną stronę - widać w tle pustynię, góry w Jordanii i zapadlisko, w którym jest najbardziej słone morze świata. Zdjęcia robione są z amfiteatru. I jeszcze zbliżenie na pustynię. (Pustynie tutaj nie są piaszczyste, z palmami i oazami. Są to kamieniste i górzyste pustkowia.)

Zima (choref) to jest czas, gdy powinno padać. Bez tego grozi kleska suszy, jesli ziemia nie dostanie wystarczajaco duzo wody. A odkąd tu jestem padalo tylko raz i do tego w nocy. Ziemia jest spieczona. Mówi się, że rabini modlą się: "Panie, nie słuchaj modlitw turystów i pielgrzymów, gdy proszą o piękną pogodę. Słuchaj NAS!"

Zima to okres, gdy dojrzewają pomarańcze, mandarynki i cytryny. (I są tu niewierygodnie słodkie). Dlaczego teraz? Bo mają wody pod dostatkiem i mogą być soczyste. Oto zdjęcia z ogródków z ulicy powyżej naszej. Cytryny, które wyglądają jak jabłka na dachu. (a jabłka tutaj to przeważnie takie małe psiary) i wiązka cytrusów o kształcie gruszki.Wbrew własnemu interesowi modlę się o deszcz dla Izraela (do czego to doszło...)

2 komentarze: