czwartek, 12 lutego 2009

tydzien przed egzaminem koncowym

(to Sue w klasie przed lekcją.Nie cierpi zdjęć więc tylko ukradkiem mogę ja fotografować)

Zbliża się egzamin końcowy: ustny w poniedziałek i pisemny we czwartek. Obłęd w oczach, robimy po 30 stron książki dziennie, słówka, gramatyka, pisanie, słówka, słówka…
Już nie ma czasu robić wszystkich zadań domowych, usypiam przy stole… Z innymi w domu spotykamy się wyłącznie na przerwach na uniwersytecie i w kuchni po kawę.
Wynik decyduje czy przejdę na wyższy poziom na lekcjach w ciągu semestru. Oczywiście że jakoś zdam, więc odpowiadam moim szanownym komentatorom, że to nie panika tylko opis prania mózgu, jakie dostajemy w Ulpanie.

( a to odpoczywający w słońcu mniejszy blizniak)


Gdy rozmawiamy po angielsku w usta włażą nam słówka hebrajskie, a te normalne ludzkie (czyt. anglosaskie) nie dają się odnaleźć wypchnięte gwałtownością wtłaczanej wiedzy. W jednej z grup, w której są nasi lektorka na teście chciała urozmaicić tekst i wstawiła imiona uczniów w hebrajskiej pisowni, a ci … własnych nie rozpoznali! I jak tu zrobić bezokolicznik od czegoś co potem okazało się być własnym imieniem czyli np. Muhtar (mem, het, tet, resz)?


(no własnie - lemihtor?!)


1 komentarz: